niedziela, 25 listopada 2018

Co dalej z blogiem

Cześć

Jak wspomniałam w poprzednim poście, sytuacja rodzinna mi się mocno posypała. Moja mama od 26 września do 26 października leżała w szpitalu. Ja w tym czasie dzień dzieliłam na opiekę nad dziadkiem z Alzheimer (do południa) i wizyty u mamy (każde popołudnie spędziłam w tym okresie u mamy), a wieczorem robiłam "szpitalne" pranie (chyba na palcach jednej ręki można policzyć dni, kiedy nie prałam rzeczy dla mamy). Może jestem jakaś felerna i niezorganizowana, ale przez ten miesiąc nagromadziło mi się sporo zaległości w obowiązkach domowych. I choć mama jest już w domu prawie miesiąc temu, to nadal mam problem z dobrym zorganizowaniem się i "odgruzowaniem" domu. Jakoś nadal brakuje mi czasu. Raz że w związku z mamy chorobą musiałam sporo rzeczy załatwić. A dwa że biegam (zwłaszcza w porach posiłków) po schodach góra-dół i sama jem w biegu.
Mama niestety jest poważnie chora i mimo dość poważnej operacji i długiego pobytu w szpitalu, czeka ją długie i ciężkie leczenie, które nie koniecznie musi się skończyć sukces. I musi być w dobrej formie fizycznej (psychicznej pewnie też), żeby dostać konieczną dawkę środków, które musi dostać, aby wyzdrowieć. Wiem, że trochę dziwnie brzmi, ale choroba mamy, to jej sprawa (żeby nie powiedzieć tajemnica) i nie chcę tutaj naruszać jej prywatności. Zwłaszcza, że część rodziny i sąsiadów w ogóle nic nie wie, lub wie nie wszystko. Przynajmniej z dziadkiem nie mam takiego problemu - i tak wszyscy wiedzą o jego chorobie. Ale wróćmy do mamy. Nie napiszę Wam co jej jest. Być może część z Was sama wpadnie na to, co jej jest.
W czasie, gdy mama leżała w szpitalu, na oddziale, gdzie leżałam, trochę się naoglądałam i nasłuchałam. Częściowo z konieczności a częściowo ze zwykłej ciekawości parę rzeczy sprawdziłam w necie. I tak np. ciężko jest znaleźć gotowe przepisy (w większej ilości) dla osób z wyłonioną stomią. Podobnie jest w przypadku diety geriatrycznej. Niby w obu przypadkach można znaleźć ogólne wytyczne, ale nic ponadto. Chyba wszystkie serwisy i większość blogów kulinarnych "oferuje" przepisy dla osób bez konkretnych wskazań gastrycznych lub co najwyżej będących na diecie odchudzającej bądź starających się zdrowo odżywiać. Przynajmniej ja nic takiego nie znalazłam (znalazłam tylko kilka przepisów na forum dla osób ze stomią). Nie wiem, jak to wygląda w przypadku osób z nowotworem, bo tego nie sprawdzałam. 
W związku z tym chciałabym "rozbudować" stronę właśnie o takie informacje. Na razie do końca nie wiem, jak to ma wyglądać, ale chcę się za to dość szybko zabrać.
Na blogu posty będą się pojawiać nieregularnie i rzadziej. Gotować gotuję (i to częściej niż przed mamy chorobą), ale zupełnie nie mam czasu ani głowy na robienie zdjęć. Nie mówiąc o ich zgraniu na komputer i lekkim obrobieniu. 
Chciałabym (wiem, że powinnam być bardziej zdecydowana i pisać "na pewno", ale na chwilę obecną ciężko mi wszystko ogarnąć i ciągle brakuje mi czasu - szkoda, że doba ma tym 24 godziny), żeby więcej tekstów (przepisów i artykułów) pojawiało się w pozostałej części serwisu. Tutaj na blogu (i najprawdopodobniej na fanpage'u) znajdziecie więcej informacji o nowych tekstach w pozostałych częściach serwisu.
Już niedługo pojawią się co najmniej dwa nowe działy tematyczne. Pierwszym będzie bullet journal. Już od dłuższego czasu przymierzam się do własnego planera i część tekstów mam już napisanych. Pierwsze eksperymenty z BuJo już za mną - właśnie jestem w trakcie " przesiadania się " w trzeci zeszyt (trochę poeksperymentowałam z wielkością notesów i różnymi układami). Drugą nowością będzie dziennik - z pewnych rzeczy nie mam się komu wygadać (mama nie może się denerwować, znajomości w ostatnich latach trochę mi się porozjeżdżały najpierw przez żałobę po śmierci taty, później przez to feralne złamanie, a najbliższa rodzina zamiast być wsparciem najczęściej jest źródłem problemów). Nie chcę Was tutaj zanudzać. Będzie to dla mnie duże wyzwanie, ponieważ jestem introwertykiem i ciężko mi mówić / pisać o sobie. Łatwiej pokazać wypróbowany przepis, jakiś haft lub sweterek bądź kolejną przeczytaną książkę. 


piątek, 9 listopada 2018

Recenzja #1: Pan Mercedes

Cześć

Tak, wiem, że znowu długo mnie nie było. I niestety nie mogę zagwarantować, że kolejne posty będą się pojawiały częściej i bardziej regularnie. Niestety sytuacja rodzinna bardzo mi się posypała. Moja mama poważnie się rozchorowała. Po miesięcznym (prawie co do godziny) pobycie w szpitalu wróciła już do domu, ale czeka ją dalsze, długie leczenie. Oprócz chorej mamy, mam też w domu prawie leżącego dziadka z zaawansowanym alzheimerem. Więc mam co robić. Zrozumieją to przede wszystkim osoby, które miały bliższy kontakt z chorymi na alzheimera. Wiem z obserwacji własnej (i to wcale nie dalekiej) rodziny, że żadne relacje i opowieść nie są wstanie w pełni do nich dotrzeć (czasami mam wrażenie, że myślą, że z mamą wyolbrzymiamy). Mogę być tylko wdzięczna za wyrozumiałą i w ogóle super szefową. I za naprawdę wspaniałych sąsiadów. Na nich, w przeciwieństwie do rodziny, zawsze mogę liczyć. :)
Ale dziś przychodzę do Was z kolejnym postem. Tym razem będzie to recenzja. :)
"Pan Mercedes" to druga książka Stephena Kinga jaką czytałam. Pierwszą był Outsider. Dopiero po fakcie dowiedziałam się, że przed "Outsiderem" należałoby najpierw przeczytać trylogię Pana Mercedesa. Ta odwrócona kolejność trochę popsuła mi oczekiwanie na wielki finał, ponieważ w Outsiderze King zawarł kilka nawiązań właśnie do tej trylogii. W "Outsiderze" pojawia się też Holly (i odegra dość istotną rolę w zakończeniu).
Może część z Was trochę rozśmieszę tym, co powiem (napiszę), ale trudno. Na to, że Pan Mercedes jest książką, do której nawiązuje "Outsider", wpadłam dopiero po przeczytaniu iluś tam stron, a dokładniej w momencie, gdy detektyw (emerytowany) K. (od Kermit) William Hodges wyciągnął z kieszeni happy slappera.


"Pana Mercedesa" czytałam za pośrednictwem Legimi.  Z biblioteki miejskiej dostałam dwie następne części tej trylogii (być może pierwszej części po prostu w mojej dzielnicowej bibliotece nie ma - nie wiem, nie sprawdzałam tego). Skorzystałam więc z tego, że mam dostęp do Legimi w pakiecie bibliotecznym (dostęp do większości książek opłaca biblioteka).
"Pan Mercedes" bardzo mi się podobał (chociaż chyba trochę mniej niż wspomniany wcześniej Outsider). Dobrze mi się czytało tę książkę. Jej dużym atutem są bohaterowie: bardzo różnorodni i ze swoimi problemami. Wg lubimyczytac.pl i serwisu wikipedia.org jest to kryminał. Mi to jednak trochę nie pasuje. Kryminały kojarzą mi się przede wszystkim z poszukiwaniem mordercy (np. w książkach Agathy Christie). A tutaj dość szybko dowiadujemy się, kto jest tym złym. Z drugiej strony fajne jest to, że King oddał też głos psychopatycznemu mordercy i dzięki temu poznajemy historię także z jego perspektywy. I jeszcze ten wyścig z czasem i ta gra "drużyny dobra" z tytułowym Panem Mercedesem. Dla mnie ta książka to połączenie thrillera i powieści detektywistycznej (będącej podgatunkiem kryminału). Ale też ekspertem w dziedzinie literatury nie jestem i mogę się mylić. Zwłaszcza jak dwa portale (a zwłaszcza Lubimy Czytać) twierdzą co innego.
Po lekturze "Outsidera" miałam nadzieję / po cichu liczyłam na jakieś elementy nadprzyrodzone, niewytłumaczalne. Niestety pod tym względem się zawiodłam. Było natomiast dużo psychologii. I "pojedynek" Billa z Panem Mercedesem. Komu pierwszemu puszczą nerwy i popełni błąd.
Fizycznie książki nie miałam w ręku, więc nie mogę przytoczyć opisu z tylnej okładki. Przytoczę za to opis z Legimi:
"Debiut Stephena Kinga w gatunku kryminału detektywistycznego hardboiled.  Tuż przed świtem, w spokojnym miasteczku, setki zdesperowanych, bezrobotnych ludzi stoi w kolejce na targi pracy. Nagle, bez ostrzeżenia, samotny kierowca w kradzionym Mercedesie wpada w tłum. Zabija osiem osób, rani piętnaście. Ucieka z miejsca wypadku. Brady, nazywający sam siebie „sprafcą”, pokochał dotyk śmierci pod kołami Mercedesa i chce poczuć go ponownie. Kolejna misja Brady’ego, jeśli się powiedzie, zabije tysiące osób. Tylko emerytowany detektyw Bill Hodges wraz z dwójką sprzymierzeńców może zatrzymać mordercę, zanim ten uderzy ponownie. Kto kryje się pod pseudonimem Pan Mercedes i jak go odnaleźć?"1
Mogę potwierdzić, że powyższy opis dość dobrze oddaje to, czego można się spodziewać po tej książce. Kto kryje się pod pseudonimem Pan Mercedes i ile osób zabije po wydarzeniach przed halą, w której miały odbywać się targi pracy, musicie dowiedzieć się sami. 😄
1 Legimi (09.11.2018)

P.S. W związku z moją sytuacją rodzinną, o której wspomniałam na samym początku, w serwisie i na blogu pojawią się pewne zmiany. Ale o tym "powiem" więcej w kolejnym poście.